czwartek, 12 maja 2011

broken life.

Patrzeć,jak wiatr plącze włosy.
Widzieć złączone dłonie
i przeszywające je promienie słoneczne.
Zachód słońca,
unoszący się tak spokojnie nad taflą wody.
Twarze ludzi, tak uśmiechnięte
jakby stał się cud.
Umysły,
z których marzenia wypłynęły na realne wody.
Szczęście ich obojga,
wydawałoby się bez końca.
Szybki pocałunek,
muśnięcie ust ukochanej przed skokiem do wody.
Chwila trwająca bez końca.
Jakby pożegnanie,bo los wiedział jakie karty dla nich przygotował.
Tragedia.
W 1 minucie,całe ich życie stało się niczym.
Wskoczył,niby dla popisu,
a toń wodna go pochłonęła.
Zabrała jego ciało i uznała za własność,
w swoim królestwie.
Utonął.
Straciła w jednej chwili to co było dla niej cenne.
Wtedy,gdy zdała sobie sprawę z tego,
że ostatni a zarazem pierwszy raz trzymała jego rękę,
uświadomiła sobie jak kruche jest życie.
Wszystkie dni migoczące w jej głowie,
jak małe gwiazdki.
Jasne sytuacje,w których mogła posunąć się dalej.
Być z nim dłużej niż jedną chwilę.
Wystarczył jeden dzień,jedna chwila,jedno posunięcie
by uświadomić sobie co dla nas w życiu najważniejsze..
Znowu ciche wołanie,
pragnienie bycia jego jedyną..
Wszystko rozpoczynające się od nowa..
Bez niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz